Emigracjo – wegetacjo
Tytuł dzisiejszego odcinka przygód „Pana od anglika” nie jest bynajmniej inwokacją. Nie występuje także w wołaczu. Co więcej, nie jest nawet zapisany po polsku.
Ten – jak się za chwilę przekonasz Drogi Czytelniku – słynny zwrot zawdzięczamy pewnemu Węgrowi, stąd należy akcentować pierwsze sylaby, po węgiersku. Przy tym niezależnie od okoliczności przybrać bardzo mizerny i głupkowaty wyraz twarzy dla mimicznego wsparcia słów.
Kiedy w charakterze świadka zeznawałem na policji w Weiden w sprawie napadu z atrapą broni na drogerię, pani tłumacz zapytała mnie, w jakim języku komunikujemy się w naszym azylheimie.
– Austro – węgierskim – odparłem ku jej bezdennemu zdumieniu.
Nie chcąc pozbawiać Cię niewątpliwej przyjemności obcowania z tym zapewne nowym dla Ciebie językiem, przytaczam nasze dialogi w oryginale, abyś bardziej mógł wczuć się w moją ówczesną sytuację.
I pamiętaj o odpowiednim akcentowaniu: na pierwszą sylabę.
„Wie viele” (ile) nie będziemy więc akcentować po niemiecku na drugie „i” lecz na pierwsze, i tam też pada akcent całego zdania, choćby nie wiem jak było jeszcze długie.
Miłej lektury!