Emigracjo – wegetacjo

Tytuł dzisiejszego odcinka przygód „Pana od anglika” nie jest bynajmniej inwokacją. Nie występuje także w wołaczu. Co więcej, nie jest nawet zapisany po polsku.

Ten – jak się za chwilę przekonasz Drogi Czytelniku – słynny zwrot zawdzięczamy pewnemu Węgrowi, stąd należy akcentować pierwsze sylaby, po węgiersku. Przy tym niezależnie od okoliczności przybrać bardzo mizerny i głupkowaty wyraz twarzy dla mimicznego wsparcia słów.

Kiedy w charakterze świadka zeznawałem na policji w Weiden w sprawie napadu z atrapą broni na drogerię, pani tłumacz zapytała mnie, w jakim języku komunikujemy się w naszym azylheimie.

– Austro – węgierskim – odparłem ku jej bezdennemu zdumieniu.

Nie chcąc pozbawiać Cię niewątpliwej przyjemności obcowania z tym zapewne nowym dla Ciebie językiem, przytaczam nasze dialogi w oryginale, abyś bardziej mógł wczuć się w moją ówczesną sytuację.

I pamiętaj o odpowiednim akcentowaniu: na pierwszą sylabę.

„Wie viele” (ile) nie będziemy więc akcentować po niemiecku na drugie „i” lecz na pierwsze, i tam też pada akcent całego zdania, choćby nie wiem jak było jeszcze długie.

Miłej lektury!

„Pan od anglika” – Rozdział 6: Emigracjo – wegetacjo

Share this:

Ur.1962 w Drawsku Pomorskim. Filolog, absolwent Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Były nauczyciel języka angielskiego. Zajmuje się pisaniem na tematy historyczne i turystyczne. Odkrywca i tłumacz nieznanych w Polsce dzienników z oblężenia Warszawy w 1939 roku pt. “I Saw the Siege of Warsaw” oraz autor powieści sensacyjnej “Czas Zemsty”.